Piotr był zwyczajnym facetem, przynajmniej tak mi się wydawało. Zupełnie normalny, w towarzystwie powiedziałabym poprawny, ale może zacznę od początku.
Poznaliśmy się na studiach kiedy byłam na trzecim roku archeologii. Moje marzenia to podóż do dalekich krajów w celu poszukiwania i badania krain śródziemnomorskich. Miałam wielkie plany, kochałam życie i oczywiście Piotra. On był z innej bajki studiował dziennikarstwo. Ujęło mnie w nim to, że wydawał się być bardziej poważnym i statecznym niż jego rówieśnicy. Byliśmy zafascynowani życiem i sobą. Mieliśmy swoje cele i siebie wplecionych we spólną przyszłość.
Na czwartym roku moich studiów Piotr wprowadził się do mnie i oboje wiedzieliśmy, że chcemy być razem na dobre i na złe. Piotr skończył studia obronił się fantastycznie i rozpoczął pracę w miejscowej gazecie. Nie mogę narzekać między nami układało się cudownie.
Pod koniec czwartego roku studiów okazało się, że jestem w ciąży. Trochę mnie to zaskoczyło ale Piotr wykazał się wspaniałą odpowiedzialnością i poprosił mnie o rękę. Dobrze zarabiał więc byłam szczęśliwa. Wszystko układało się cudownie. Kochałam i byłam kochana.
Maciuś, bo tak nazwaliśmy naszego synka był cudowny. Stał się oczkiem w głowie Piotra. Mąż był dumny a ja szczęśliwa z tak wspaniale odgrywanej roli ojca i męża.
Na czas macierzyństwa wzięłam urlop dziekański i miałam zamiar wrócić na studia. Mama Piotra była w porządku. Ojca Piotra nie poznałam. Rozwidli się dość wcześnie i Piotr nie utrzymywał z nim kontaktu, nie chciał też nigdy o nim rozmawiać.
Teściowa była zadbaną, wykształconą i bardzo inteligentną kobietą. Kochała Piotra a mnie traktowała równie dobrze. Czułam, że mam wspaniałą rodzinę. Kiedy byłyśmy same ciągle mi powtarzała, że muszę wrócić na studia i dokończyć to co zaczęłam. Przyznam, chciałam to zrobić choć w duchu czułam się tak spełniona i szczęśliwa, że nie było to dla mnie najważniejsze. Moje marzenia i cele były dla mnie drugorzędne. Pragnęłam żyć dla mojej rodziny, ona teraz była najważniejsza.
Nasza miłość z Piotrem rozkwitała tak, że wkrótce okazało się, iż ponownie jestem w ciąży. To trochę zburzyło mój spokój. Poczułam lekką niepewność i strach czy podołam obowiązkowi wychowywania dwojga dzieci. Jednak Piotr zapewniał mnie, że nie tylko dam sobie radę ale chętnie mi w tym pomoże.
Cieszyłam się, że mam tak wyrozumiałego i pomocnego męża.
Życie płynęło i wyzwanie jakim się okazało drugie dziecko córeczka Agatka było dość trudne jednak za każdym razem kiedy patrzyłam na dwoje naszych dzieci radość ogarniała moje serce. Piotr na początku faktycznie dużo mi pomagał i wspierał. Wkrótce otrzymał awans, z którego oboje się cieszyliśmy i wspólnie uczciliśmy jego sukces. Piotr był naprawdę szczęśliwy i czuł się doceniany w pracy co wprawiało w cudowny nastrój całą naszą rodzinę.
Piotr pisał wspaniałe artykuły a z czasem został Naczelnikiem Działu. Miał teraz o wiele więcej pracy i obowiązków. Przychodził późno z pracy i był bardziej zmęczony. Rozumiałam go i ceniłam za to, że tak bardzo stara się dla naszej rodziny. Pieniędzy nie brakowało a jednie czasu na ich wspólne wydawanie. Dzieci cudownie dorastały. Czas spędzony z uśmiechniętymi maluszkami upływał radośnie i szybko.
Maciuś był bardzo bystry i inteligenty. Lubił zabawy zręcznościowe. Dużo się ruszał i był w nim duch wojownika. Agatka zbudowana była z innej gliny. Głęboko wrażliwa, kochała zwierzęta i była bardzo spostrzegawcza. Była marzycielką i umiała doskonale wpasować się w każdą zabawę. Moje dwa skarby.
Dzieci rosły.
Maciuś szedł do pierwszej klasy. Pamiętam ten dzień. To było dla niego ważne wydarzenie. Prosił Piotra aby to on zaprowadził go do klasy. Jednak nie było to możliwe gdyż akurat musiał wyjechać na bardzo ważne spotkanie. Moja obecność musiała okazać się wystarczająca. Ślubowanie syna też było w nieodpowiednim czasie dla Piotra. Delegacja czy coś tam takiego, nie pamiętam.
Kiedy Maciuś szedł do drugiej klasy a Agatka do pierwszej już nie pytałam Piotra czy pójdzie z córką do szkoły, już wtedy zrozumiałam, że harmonogram pracy mojego męża jest dość mocno napięty i nie ma w nim czasu na takie rzeczy jak ważne wydarzenia naszych dzieci.
Wtedy po raz pierwszy poczułam “Ten smutek”.
Nie miałam jednak zbytnio czasu na zastanawianie się czym On jest. Dwoje dzieci potrafi zaprzątnąć porządnie głowę jednej osobie. Realizowałam się w domu i przy pomocy moim dzieciom w odrabianiu lekcji. Cieszyłam się, kiedy dorastając i przechodząc o jeden stopień do wyższej klasy mogły pochwalić się cudownymi ocenami.
Mam wspaniałe dzieci. Nauczyłam ich samodzielności, wpoiłam dążenie do celu i realizowanie własnych marzeń. Nie wiem jak to zrobiłam, nie pytajcie. Przecież sama swoich marzeń nie zrealizowałam.
Nie wiem też kiedy tak bardzo oddaliliśmy się z Piotrem od siebie. Do dziś jestem przekonana, że to była cudowna, prawdziwa miłość. Jednak trudno mi ocenić w którym momencie się ona skończyła.
Jestem samotną matką z dwójką cudownych dzieci. Piotr wyprowadził się od nas pół roku temu. Przeżyłam straszny szok. Tym bardziej, że mówił straszne rzeczy ale mu wybaczam, bo może nie wiedział co mówi. Mówił, że się przy mnie dusi. Żebym popatrzyła na siebie kim się stałam. Pytał, dlaczego nie realizuje swoich celów i gdzie te moje marzenia o archeologii. Nie mówił jednak nic o tym jak wspaniale opiekowałam się dziećmi, o tym że zawsze w domu było czysto a posiłki były wyszukane i ciepłe, że zawsze mógł na mnie liczyć i realizować się w pracy.
W pierwszej chwili zszokowana pobiegłam do mamy Piotra, myślałam, że przemówi mu do rozsądku. Pocieszy mnie. Jednak ona tylko rozłożyła ręce i bez emocji w głosie powiedziała, że przecież ona zawsze mówiła żebym wróciła na studia. Miała rację. To ja zawiodłam, ale zawiodłam samą siebie.
Wtedy po raz pierwszy poczułam się jak pusta, zużyta puszka po wspaniałym napoju. Zaczęłam analizować swoje życie. Kim byłam a czym się stałam.
Chyba po raz pierwszy miałam czas aby zadać sobie pytania, które zmuszały do myślenia o sobie. O tym gdzie ja popełniłam błąd ? Co zrobiłam źle ?
Piotr ułożył sobie życie z inną kobietą. To koleżanka z pracy. Czasem zabiera dzieci, dba o nie. Stara się.
Ja dziś jestem już inną osobą niż tą dziewczyną ze studiów a potem spełnioną kobietą – matką i żoną. Dziś jestem o wiele dojrzalsza i nie patrzę już na życie przez różowe okulary. Zmieniłam swoje podejście do siebie. Inaczej patrzę na świat.
Na studia nie wróciłam. Zmieniły się moje cele i marzenia. Na pewne rzeczy jest już za późno ale na wiele jeszcze mam czas.
Otworzyłam sklepik z antykami. Pomogła mi przyjaciółka z zagranicy. Odnalazłam sens swojego życia a jest nim “Moje życie” i ja sama.
Nie było łatwo mi zrozumieć dlaczego z roli jaką nam kobietom się przypisuje czyli matki i żony ktoś robi zarzut.
“Za bardzo pochłonęły Cię obowiązki, za dużo czasu poświęcałaś dzieciom, rozmawialiśmy tylko o domu” to są zarzuty.
Dziś myślę, że moim największym błędem było to, że ja sama nie rozwijałam swoich zainteresowań. Ciszyłam się z sukcesów dzieci i męża a zapomniałam o własnych sukcesach, o radościach, które dotyczyły tylko mnie.
Życie wielokrotnie dawało mi znaki, na przykład teściowa, która rozumiała jak bardzo ważne są własne plany jednak nie chciałam jej słuchać. Byłam ślepa i głucha. Tak mogę o sobie powiedzieć. Nie miałam czasu na znajomości. Nigdzie sama nie wyjeżdżałam, nie chodziłam. Na początku nie miałam czasu a potem nie chciałam. Ja, która niegdyś zamierzałam zwiedzić świat. Jak łatwo zrezygnować z siebie dla wątpliwego poczucia, że żyjemy dla kogoś, że kogoś tylko warto uszczęśliwić. Jak łatwo wmówić sobie, że szczęście innych jest naszym szczęściem. Dziś wiem, że to bzdura.
Owszem trzeba się cieszyć szczęściem najbliższych jednak ponad wszystko nie zapominać o szczęściu dla siebie samej. Bo jeśli ja jestem szczęśliwa to wokół mnie też będą szczęśliwi ludzie. Tylko takich będę do siebie przyciągała. To działa w obie strony.
Poznałam “Kogoś”, ale nie oddam mu całej siebie. Zostawię kawałek mojego świata tylko dla mnie. To moje bezpieczne miejsce, do którego w razie czego zawsze mogę wrócić i czuć się sama ze sobą cudownie.
Uczę moje dzieci nie tylko życia w świecie ale życia wewnątrz siebie. Pokazuję im jak nie zatracić się i nie sprzedać za chwilę złudnej radości. Warto kochać świat i ludzi ale najważniejsze to umieć kochać siebie. Dzieląc się z innymi swoją miłością i radością. Wtedy zawsze pozostaniemy atrakcyjni, ciekawi i wartościowi dla siebie i świata.