Jesteś wściekły. Właśnie dostałeś burę od szefa, konkurencja od dawna przeciąga strunę, która i tak dość jest naciągnięta. Wzbiera w Tobie złość, jutro będziesz walczył z całym światem. Opracowujesz strategię. Myślisz co zrobić aby wygrać walkę. Tym razem nie poddasz się i pokażesz jaki jesteś niepokonany.
Być może uda Ci się wygrać z konkurencją, być może udowodnisz wszystkim jak bardzo Twój szef jest niekompetentny.
Zanim jednak wyruszysz na walkę z pełnym ekwipunkiem argumentów i złości zastanów się: Po co to wszystko ?. Co sie zmieni kiedy już po trupach dojdziesz do celu ?
Człowiek, u którego pracujesz będzie czuł do Ciebie urazę i złość co w efekcie może się odbić na Twoim przyszłym awansie albo stracie w ogóle posady. Wykończysz konkurencję ale na jej miejsce przyjdzie inna, może jeszcze bardziej brutalna i bezwzględna.
Wiem jak bardzo i jak często zdarzają się momenty, w których ktoś mocno nas frustruje. Zastanówmy się jaki chcemy osiągnąć cel odpowiadając atakiem na atak. Może i walkę wygramy ale czy na pewno wygramy wojnę.
Jeśli przez życie będziemy szli z nastawieniem wiecznego wojownika uzbrojonego po zęby to walka nigdy się nie skończy. Niestety w walkach i wojnach zawsze ktoś jest wygrany i ktoś jest przegrany.
Może warto zmienić scenariusz ?
Co się stanie kiedy zmienimy zupełnie nasze podejście do rzeczy czy osób, które działają na nas jak płachta na byka ?
Mój syn zawsze był nadpobudliwy. W złość wpadał z byle powodu. Najgorzej było kiedy prosiłam go o zrobienie czegoś. Wybuchał natychmiast gniewem a kiedy próbowałam z nim rozmawiać było jeszcze gorzej. Długo próbowałam wszelkich strategii. Kar, próśb, obrażania się i tym podobnych. Rozmawiałam z nim i wyjaśniałam, że nie rozumiem jego zachowania. Niestety często też ja wpadałam w gniew i odpowiadałam złością na złość. Wtedy było jeszcze gorzej.
Pewnego wieczoru usiadłam i na skraju wyczerpania z bezsilności popatrzyłam na jego śpiącą buźkę i pomyślałam : To spokojne w czasie snu, cudowne dziecko nie może być potworem ? Co więc takiego dzieje się, że tak szybko wpada w złość ? Zaczęłam analizować wszystko od początku i doszłam do oczywistych wniosków. JEŚLI CHCĘ ZMIENIĆ SYNA MUSZĘ NAJPIERW ZMIENIĆ SWOJE NASTAWIENIE DO NIEGO. Nawet kiedy wpada w złość jest przecież tym słodkim chłopczykiem, którego kocham.
Teraz kiedy tylko widzę, że zaczyna się denerwować zmieniam temat i przywołuje szybko obraz jego tak niewinnie wyglądającego kiedy śpi. Schodzę mu z drogi, albo zaczynam mówić o czymś zupełnie innym. Kiedy chcę go o coś prosić najpierw proszę a potem mówię, że absolutnie nie musi nic robić. Uczę mojego syna, że ma wolną wolę. Kiedy jednak on czegoś potrzebuję ja również daję mu do zrozumienia, że ja też mam wolną wolę i nic nie muszę robić.
Od tej pory między nami wynikła pewna zależność ale nienarzucona, niewymuszona. Dałam mu wolę wyboru. Między nami zaczęła się budować niesamowita więź. Kiedy mówi mamo to jest w tym słowie więcej miłości niż ktokolwiek słyszał. Kocham mojego syna.
Powyższy tekst obrazuje nam zmianę nie osoby, która powoduje u nas złość a zmianę własnego nastawienia względem tej osoby. My bezpośrednio nie mamy wpływu na innych. Możemy jedynie poprzez własne Ego pogorszyć nasze stosunki z ludźmi, którzy się z nami nie zgadzają abo są naszymi “wrogami”. Ktoś kiedyś powiedział “Jeśli nie możesz wygrać z wrogiem to się z nim zaprzyjaźnij” i ja się z tym zgadzam w stu procentach.
Często zdarza się, że naszą złość przelewamy na innych, słabszych. Właściciel wścieka się na dyrektora on na kierownika kierownik na pracownika a pracownik przychodzi do domu i wyrzuca całą swoją frustrację na żonę i dzieci, a dzieci na rówieśników, młodszych albo przelewają swoją złość na zabawki. To jest tak zwany efekt “gorącej cegły”. Każdy otrzymując taką “cegłę” natychmiast się jej pozbywa przekazując ją dalej.
Smutny jest fakt, że wielu ludzi jest nieświadomych z efektu tego “łańcuszka” a ma on często zgubny wpływ na nasze życie i życie naszych najbliższych. Mało kto wie jak radzić sobie z przerwaniem tego efektu. Wystarczy jednak odrobina chęci u każdego z nas a świat wyda się naprawdę przyjazny, ludzie wcale nie tacy źli.
Często ulegamy takim scenariuszom znanym z filmu “Sami Swoi”. Zakręcamy się jak sprężynki, napinamy, wybuchamy. Zgubnym następstwem tego wszystkiego są choroby. Rozwijają się w zastraszającym tempie a główną przyczyną są stresy jakie sami często sobie fundujemy. Jednak ten temat zostawię na osobny wpis gdyż jest to temat rzeka.
Teraz możemy sobie zadać pytanie kiedy jesteśmy zwycięzcami a kiedy przegranymi.
Łatwo wpaść w złość, życzyć komuś samych nieszczęść, przeklinać i “nawtykać” ile się da. Jednak czy na pewno wtedy odniesiemy sukces ? Czy wtedy jesteśmy tymi WYGRANYMI ? Czy to jest nasze ZWYCIĘSTWO ?
Jeśli zechcesz możesz podzielić się swoją opinią na ten temat.